Po atakach na World Trade Center w 2001 roku powstało w literaturze amerykańskiej wiele książek z motywem terroryzmu. Samotny terrorysta nie był ich częstym bohaterem.

Powieści i literatura faktu były próbą przepracowania traumy, jaką Amerykanie przeżyli w związku z tym wyjątkowo ohydnym i ludobójczym czynem. Ogromna większość z nich podszyta była teoriami spiskowymi i opierała się na przeświadczeniu (skądinąd słusznym), że tragedii można było uniknąć i wszystkiemu winne są służby. Miały one dopuścić się nie tyle zdrady (choć i takie teorie się pojawiły), ale niedopełnienia obowiązków i zlekceważenia zagrożenia. Wydarzenia z września 2001 roku naznaczyły pierwszą dekadę XXI wieku i nadal nie pozwalają o sobie zapomnieć. Terrorysta i agent tropiący go stali się postaciami bardzo realnymi.

Agent i terrorysta

Jedenaście lat później Terry Hayes, uznany hollywoodzki scenarzysta (Godzina zemsty z Melem Gibsonem, Z piekła rodem z Johnnym Deppem, Granice wytrzymałości z Chrisem O’Donnellem oraz współautor scenariusza do Mad Max 2) debiutuje swoją powieścią Pielgrzym.
Książka ma dwóch bohaterów. Tytułowy Pielgrzym to agent wydziału wewnętrznego amerykańskiego wywiadu. Po atakach na WTC wycofuje się ze służby. Na zwieńczenie swej kariery pisze pod pseudonimem niszowy podręcznik dla służ wywiadowczych o technikach śledczych. Nie spodziewa się, że jakikolwiek przestępca skorzysta z jego wskazówek, aby zaplanować zbrodnię doskonałą.

Drugim bohaterem, o ileż ciekawszym, jest Saracen, arabski terrorysta, którego skomplikowany życiorys poznajemy niejako z perspektywy zakończonej pogoni za nim. Pogoń miała uchronić Amerykę przed wyjątkowo brutalnym i śmiertelnym atakiem terrorystycznym z zastosowaniem broni biologicznej.
Pielgrzym (prawdziwego nazwiska jego nie znamy, wielokrotnie je zmieniał) to doskonale wykształcony i wyszkolony agent. Saracen to urodzony w Arabii Saudyjskiej bojownik, członek bractwa mudżahedinów w czasie wojny z Sowietami w Afganistanie, wykształcony lekarz, wolontariusz w Strefie Gazy, fanatyk islamski.

Zabójczy Internet

Mamy zatem do czynienia z dość sztampowym planem na powieść sensacyjną, a jednak Pielgrzym nie tylko wyróżnił się na tle innych tego typu książek, ale nic a nic nie stracił na swej aktualności niemal 10 lat po premierze. I nie wynika to tylko z doskonale poprowadzonej akcji, ciekawego tła historycznego i geograficznego, intrygujących charakterów i życiorysów bohaterów.

Jest zasługą niebywale aktualnego w dobie pandemii zamysłu scenariusza oparcia całej intrygi na dostępności dla niemal zwykłego człowieka broni biologicznej. Saracen (nie zdradzając zbyt wiele z fabuły) konstruuje śmiertelnego wirusa na podstawie ogólnodostępnych wyników badań naukowych.

W wydawałoby się normalnie funkcjonującym świecie łatwy dostęp do takich wyników byłby nie tylko godny pochwały, ale i pożądany. Świat jednak idealny nie jest, a i do normalności rozumianej przez większość z nas, jest mu daleko. Okazuje się zatem, jak niewiele potrzeba do ogólnoświatowej katastrofy, jak w gruncie rzeczy jesteśmy bezbronni wobec rasizmu, fanatyzmu i zaplanowanej na zimno zbrodni.

Odżyły w nas lęki z początku XXI wieku

Spiskowe teorie dotyczące pandemii rozbudzają nasze lęki i obawy o przyszłość. Książki takie jak Pielgrzym nie pomagają w ich opanowaniu. Uzmysławiają jednak, że stanęliśmy na granicy rozumu i postępu. Pokazują, jak blisko do zagłady świata, jaki znamy. Podważają wiarę w człowieka i jego dobre intencje.

Terroryzm to już nie tylko metoda walki oszalałych fanatyków. To również skuteczny sposób na zastraszenie i przeforsowanie własnych poglądów i wizji. Zaczyna się tuż obok nas, na ulicy, w mediach społecznościowych, na uczelniach i w organizacjach lobbistycznych. To już nie wybuchające bomby, ale przede wszystkim fake newsy i manipulacja nastrojami społecznymi. To sprzeniewierzenie się wartościom życia i prawdy.

Pielgrzym to gotowy scenariusz na film. W zalewie filmowo-serialowej sieczki zapewne niełatwo mu będzie, szczególnie po tylu latach od premiery, znaleźć producentów. Tym bardziej, że podobne wątki widzieliśmy już w Dniu Szakala, trylogii Bourne’a czy serialu Homeland. Jest jednak na swój sposób niepowtarzalny. Ludobójstwo latami planowane za zimno, bez wsparcia jakiejkolwiek organizacji czy grupy, wymyślone i zrealizowane przez jednego człowieka, mrozi krew w żyłach. A 750 stron powieści wciąga tak, że groza, która ogarnia czytelnika dociera do nas na dobre dopiero po zakończeniu lektury.

Pielgrzym, Terry Hayes, Rebis 2018