Rewolucja to najnowsza francuska produkcja na platformie Netflix. Ogromne kostiumowe przedsięwzięcie zapowiadano od lipca. Epatuje okrucieństwem i brutalnością, ale nie sposób się od niego oderwać.

Rewolucja francuska to wdzięczny motyw dla literatury i kinematografii. Mogłoby się wydawać, że na ten temat powiedziano już niemal wszystko, a popularność kostiumowych seriali historycznych od jakiegoś czasu zanika. Nie dotyczy to jednak produkcji nowatorskich, które obok szacunku dla przekazu historycznego wprowadzają elementy zaskoczenia i wątki alternatywne. Taka jest właśnie ostatnia francuska produkcja dla Netfliksa, Rewolucja.

Historia opowiedziana na nowo

Ośmioodcinkowy kostiumowy serial w reżyserii Auréliena Molasa przedstawia nową wersję genezy rewolucyjnego zrywu francuskiego ludu w końcu XVIII wieku. Wprowadza do historii wątki fantastyczne, zaskakujące przeciętnego fana widowisk historycznych.
Fabuła w skrócie przedstawia się następująco: w Wersalu, w otoczeniu króla powstaje plan zachowania nieśmiertelności wśród francuskiej arystokracji. Jest to jednak nieśmiertelność, której źródłem jest tajemniczy wirus zamieniający ludzi w zombie. Wirus pojawia się na francuskiej prowincji, gdzie swą medyczną praktykę rozpoczyna nie kto inny, jak Joseph Ignace Guillotin. Lekarz, którego nazwisko kojarzy się z narzędziem wykonywania kary śmierci, prowadzi śledztwo w sprawie licznych zaginięć młodych dziewcząt z ludu. Wykorzystując dość prymitywne metody badania krwi, stwierdza, że za zaginięciami kryje się osoba, u której wirus prowadzi do niebywałej agresji i krwiożerczości.

W tym samym czasie z biedą i okrucieństwem ze strony arystokracji walczy tajemnicze Bractwo. To zalążek wielkiego ruchu społecznego, który w niedalekiej przyszłości przeciwstawi się najwyższym sferom i poprowadzi lud na barykady Paryża. Co ciekawe, przywódczynią Bractwa jest… Marianna. Takich ukłonów w stronę francuskiej historii i jej symboliki jest w serialu wiele. Jednym z najlepszych i najciekawszych jest geneza trójkolorowej flagi ludu francuskiego: to biała tkanina skąpana w czerwonej krwi ludu i błękitnej krwi zarażonej wirusem arystokracji. To też jedna z najlepszych scen serialu nadająca mu pożądaną od samego początku wiarygodność historyczną.

Wirus okrucieństwa

Generalnie dość sztampowy podział na dobry lud i złych arystokratów jest na szczęście przełamany kilkoma wyjątkami. Są jednostki, których motywy działania nie są do końca jasne i które próbują osiągnąć swoje cele różnymi metodami. Dążenie do rewolucji i zmian porządku społecznego mało któremu z bohaterów przyświeca od początku. Wirus szerzący się wśród arystokratów jest powodem, dla którego zaczynają oni mordować bezbronnych biedaków doprowadzając ich do obrony, a następnie buntu. Portrety psychologiczne bohaterów są dość jednowymiarowe, motywy działania jednostronne, a okoliczności wszechogarniającej biedy i terroru nie sprzyjają ani wielowątkowości historii, ani wgłębianiu się w zawiłości duszy tak ludzi, jak i samej historii.

Rewolucja a popkultura

A jednak serial ogląda się znakomicie. Potwierdzają to też widzowie, którzy z głównym motywem tej produkcji nie mieli, albo wręcz nie chcieli mieć wiele wspólnego. Trzeba przyznać, że wykorzystanie motywu zombie do produkcji historycznej z jednej strony zawęziło grupę odbiorców, z drugiej zaś oswoiło tych widzów, którzy chcieli obejrzeć serial wyłącznie historyczny.
Zrealizowany z ogromnym rozmachem francuski serial ma prawo podbić serca widzów. Nie ma w nim porażających wielkością scen batalistycznych. Jedyna porządna bitwa rozgrywa się na ulicach miasteczka, ale kostiumy, scenografia, charakteryzacja i muzyka czynią z Rewolucji dzieło godne każdej spędzonej przy jego oglądaniu chwili.
Można zazdrościć Francuzom umiejętności łączenia swoich symboli narodowych, historii i wartości z popkulturą i nowoczesnymi środkami wyrazu. Historia przedstawiona w Rewolucji, chociaż od początku fantastyczna i nieprawdopodobna stała się niemal wiarygodna, a przynajmniej warta obejrzenia i rozmawiania o niej.

Aktorskie wyzwania

Role w Rewolucji są bardzo przyzwoicie napisane, a ich odtwórcy niewątpliwie w nich przekonujący. Laurent Lucas, grający główny czarny charakter, hrabiego Charlesa de Montargisa, nie miał wydaje się łatwego zadania. Rola początkowego nieudacznika, który pod wpływem wirusa zmienia się w barbarzyńcę i psychopatę, choć jednoznaczna wydaje się być aktorsko najbardziej zróżnicowana i wymagająca. Na uwagę zasługuje też Lionel Erdogan, wcielający się w zarażonego wirusem brata doktora Guillotina oraz Doudou Masta (Mamadou Doumbia), francuski hiphopowiec jako Oka, czarownik voodoo i jedyny, który wydaje się rozumieć całą sytuację od początku do końca. Młodziutka aktorka Amélia Lacquemant brawurowo gra rolę niemej, profetycznej Madeleine.

Swoją drogą ciekawe, czy doczekamy się drugiego sezonu serialu Rewolucja. Pierwszy kończy się w przededniu historycznej rewolucji francuskiej. Marsz, który prowadzi Marianna pod trójkolorową flagą, zmierza do Paryża. W Bastylii znajduje się ktoś, na kim podburzonemu ludowi i heroicznej arystokratce bardzo zależy. Wydaje się jednak, że sequel nie miałby już tej świeżości i elementu zaskoczenia oryginalnym pomysłem. Z drugiej jednak strony szkoda by było wysiłków i nakładów, jakie poczyniono, aby historia nie miała mieć ciągu dalszego. Szkoda wspaniałych kostiumów i potencjalnej scenografii ogarniętego rewolucją Paryża. Szkoda możliwości opowiedzenia całej tej alternatywnej historii wraz z jej konsekwencjami dla czasów obecnych.