Woody Allen ma swoje miejsce w historii kina. Nie zmienią tego ani oskarżenie o molestowanie nieletniej, ani inne skandale z jego udziałem.
Woody Allen jest laureatem ponad stu trzydziestu nagród (w tym czterech najważniejszych – Oscarów). Jest reżyserem, scenarzystą, aktorem, pisarzem, a także muzykiem jazzowym. Jego kariera trwa nieprzerwanie od połowy lat 60. XX wieku.
Obok Romana Polańskiego i Kevina Spaceya stał się w ostatnich latach prawdziwą persona non grata Hollywoodu i całego filmowego świata. Jakakolwiek byłaby nasza ocena jego prywatnego życia, nie możemy odmówić mu ogromnego wkładu, jaki wniósł w życie kina, ani zapomnieć emocji, które odczuwaliśmy, oglądając jego „Purpurową różę z Kairu”, „Złote czasy radia” czy „O północy w Paryżu”.
Autobiografia jako obrona?
Publikując swoją autobiografię, w której szczerze ukazał swoje jasne i ciemne strony i bez wątpienia wystąpił jako własny adwokat. Jego obrona nie jest jednak obroną na argumenty, ale na emocje.
Allen snuje swoją opowieść, korzystając ze znanej metody tego typu twórczości, a mianowicie strumienia świadomości. Spisuje swoje wspomnienia, przerzucając się z jednego tematu na inny pod wpływem impulsu i luźnych skojarzeń. Ten literacki zabieg sprawia, że czytając książkę, mamy wrażenie, że zapoznajemy się z historią dość luźno oparta na faktach. Nie oznacza to, że Allen w swej autobiografii zmyśla. Mam tu na myśli, że tak przekształca swoją historię, że staje się ona jeszcze jednym dziełem literackim, kreacją rzeczywistości utkaną z życiorysów, nie jednej, a kilku postaci.
Pod prąd politycznej poprawności
Kreacja rzeczywistości jest tym bardziej widoczna, gdy autor z całą świadomością popisuje się swoją mizoginią, seksizmem i prezentuje niemal wrogi stosunek do kobiet. Idąc pod prąd politycznej poprawności, z premedytacją wystawia się na kolejne ataki i zarzuty, czyniąc ze swej historii sądowy casus.
Woody Allen w swej autobiografii przedstawia samego siebie jako znawcę sztuki filmowej. Wplata w literacki język elementy popkultury, filmowe motywy zaczerpnięte nie tylko ze swoich filmów. Przypomina wzruszenia, jakie często są naszym udziałem przed ekranem.
Lekki ton, z jakim wypowiada się o ważnych problemach współczesnego świata kultury i elit (jak np. sprawy #metoo) współgra z jego ostentacyjnie okazywaną pogardą dla wspomnianej poprawności politycznej. Choć wnikliwie opisuje swoje życie i skupia się przede wszystkim na komentowaniu licznych wydarzeń z jego życia, nie sposób nie zauważyć kpiarskiego tonu rozbrzmiewającego w opisach życia filmowego i kulturalnego świata. Sarkazm i ironia może przerażać, ale jeszcze raz uświadamia nam, jak bardzo autobiografia może być autokreacją.
Błyskotliwość, którą znamy z filmów Allena, spotykamy też w jego książce. Choć jego refleksje nie grzeszą w tym wypadku wyjątkową intelektualną głębią, to jednak gra skojarzeń i sprawność w łączeniu wątków i tematów, robi wrażenie.
Szczęśliwy człowiek
Jak miałbym podsumować swoje życie? Było szczęśliwe – pisze Allen i cała jego książka jest niejako próbą udowodnienia tego stwierdzenia. To książka o nim, o kobietach w jego życiu, o filmach i krytykujących je recenzentów, o pasjach, o spotkaniach z różnymi ludźmi i po prostu o codzienności. Najbardziej prozaiczna codzienność w opowieści Allena jest gotowym scenariuszem na film, gdyż Woody Allen to doskonały obserwator otaczającego go świata. Właśnie taki jego wizerunek pamiętamy z filmów i taki podtrzymuje w swej autobiografii.
À propos niczego pokazuje wielki talent Allena. Książkę czyta się jednym tchem, momentami jest bardzo zabawna w typowy dla reżysera sposób. Jej język przypomina ten znany nam z jego filmów, które wielu widzów i krytyków nazywa „intelektualnymi komediami”. Humor jest efektem przede wszystkim błyskotliwości, z jaką Allen posługuje się w swoich grach i zabawach językowych. A jest w nich mistrzem!
Oceń książkę w naszym rankingu.
Woody Allen, À propos niczego, przekład Mirosław P. Jabłoński, Rebis, 2020